KING
Wracałem zadowolony z dwiema watami cukrowymi. Chciałem dziś jej coś powiedzieć, lecz nadal nie byłem co do tego pewny. Rozmyślałem nad tym całą drogę, jednak skutecznie zostałem przywrócony do świata realnego, gdy tylko zauważyłem jak Alice idzie w inną stronę.
Tylko dlaczego?
Mój wzrok również przeszedł na miejsce, w które spoglądała demonica. Zauważając Kapitana z Diane, oraz to jak Alice przyśpiesza, zmartwiłem się.
-Alice! -Krzyczałem do dziewczyny lecz ona mnie nie słyszała. Chwile tak jeszcze stałem w miejscu zastanawiając, co mogę zrobić z watą, lecz widząc jak demonica stoi w miejscu, sam poczułem dziwne ukłucie. Odłożyłem watę na ławkę, ruszając biegiem. Jednak przez moją posturę trochę mi zajęło nim dobiegłem i ujrzałem końcowy obraz tego, co widziała ona.
Zacisnąłem silnie obie dłonie w pięści, nawet tego nie komentując. Liczyła się teraz dla mnie tylko Alice, i to, jak się czuję. Już dawno odpuściłem sobie Diane, ale nadal to dziwne uczucie nie dawało mi spokoju. Bolało mnie w głębi to co ona robi, jednak to była jej sprawa.
Biegłem dobre kilka minut przed siebie, jednak demonica była zbyt szybka i ją zgubiłem. Oparłem się o ścianę drewnianej chatki, biorąc haust powietrza.
-Dlaczego.. To tak boli.. -Usłyszałem kobiecy głos, to był głos Alice. Bałem się wyjrzeć zza rogu, ponieważ wiedziałem, że ta siedzi tuż obok. Dzieliły nas zaledwie milimetry, nie widziała mnie, oraz też wątpię, by była w stanie wyczuć moją obecność. Jej obecny stan na to nie pozwalał.
Nie chciałem by płakała, ale nie mogłem się jej dziwić. Przyklapnąłem na ziemi, nie przejmując się tym, czy mnie usłyszy. Wiedziałem, że teraz potrzebuje kogoś obok siebie, poza tym.. Bolało mnie jej cierpienie.
-King? -Wzdrygnąłem się słysząc swoje imię, czyżby się mnie tu spodziewała? Przełknąłem ślinę wyglądając zza rogu. Widok który ujrzałem, oszołomił mnie.
Dziewczyna miała postrzępioną gdzie nie gdzie Yukate, kitka została rozwalona a jej włosy opadały falami, do tego jej łzy.. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem tak piękne oczy, przepełnione cierpieniem.
-Spokojnie Alice.. -Wyszeptałem cicho obserwując ją dokładnie. Bałem się zrobić jakikolwiek krok, lecz w końcu zacząłem wyciągać liście z jej włosów nic przy tym nie mówiąc. Nie chciałam by poczuła się jeszcze gorzej.
-Kinguś.. -Całkowicie nie spodziewałem się tego, co zrobiła. Alice skoczyła na mnie, przytulając się mocno, jakby chciała się ukryć przed całym cierpieniem świata w ramionach, w których czuła się najbezpieczniejsza. Nic nie odpowiadając, objąłem ją ciasno podnosząc się do siadu, byśmy nie leżeli na ziemi. Już i tak oboje byliśmy wystarczająco upaprani.
-Usłyszałeś mnie.. -Nie wiedziałem o co może jej chodzić, lecz dopiero widząc jej wdzięczny uśmiech oraz chwilową radość w oczach, poczułem, jakbym mógł teraz zrobić wszystko, i tak też zrobiłem.
Nie miej mi tego za złe.
Pocałowałem zdziwioną demonice, trzymając obie dłonie na jej policzkach, by kciukiem móc ścierać łzy. Czułem znajome uczucie w sercu, lecz spodziewałem się, że zaraz zostanę spoliczkowany i ta chwila się zakończy.
Ku mojemu zaskoczeniu, Bane odwzajemniła pocałunek. Co prawda, bardzo delikatnie, jakby nie była pewna, ale odwzajemniła.
Całowaliśmy się długo, nawet nie zauważając kiedy tak do siebie przylgnęliśmy. Nasze języki oplatały się, walczyły o dominację ust drugiego partnera.
Miałem uczucie, jakbym nie całował jej pierwszy raz, a co najmniej tysięczny.
Przez jej gorące wargi, oraz ten język którym od czasu od czasu przesuwała po moim podniebieniu, by wprawić mnie w szał, roztapiałem się.
Wplotłem dłoń we włosy demonicy, nie chcąc tego kończyć.
Musiałaś tu przyjść.
Usłyszałem za sobą kroki, oraz znajomy mi głos który drżał.
-K..Kingu..
Niechętnie, całkowicie nie przejmując się obecną sytuacją, odsunąłem swoje usta od Alice, podnosząc się na równe nogi. Widziałem jak demonica czuła się winna za to, co się teraz stało. Bądź co bądź, Diane była jej dobrą znajomą.
-Diane.. -Zacząłem, mimo tego, że nie widziałem co mam powiedzieć. Chociaż trafniejsze by było, że nie chciałem jej ranić. Ale nie mogłem inaczej, doprowadziła Alice do płaczu.. I nie tylko ją.
-Czego chcesz Diane? -Odparłem beznamiętnym tonem, odwracając teraz do niej przodem. Wpatrywałem się w jej twarz, nie odczuwając nic.
-Kingu.. Widziałeś, prawda? -Widziałem jak z oczu brunetki płynęły łzy, które kolejno skapywały na ziemię. Gdy próbowała do mnie podejść, cofałem się. Nie potrzebowałem jej troski oraz ciepła, już nie.
- Kingu.. To nie tak jak myślisz! Zrobiłam to.. Byś był zazdrosny! Byś zaczął o mnie bardziej walczyć! -Zamurowało mnie, jednak nie pokazywałem tego po sobie.
-Wiedziałaś, co Alice czuje do Kapitana, prawda? -Zadałem jej proste pytanie, ale widziałem po niej, że nie chciała odpowiadać. Mimo to, ciągnąłem dalej.- Skoro wiedziałaś, to dlaczego poprosiłaś go o to? Dlaczego go pocałowałaś na jej oczach? Dlaczego.. Dlaczego pozwoliłaś by płakała?!
Nawet nie zauważyłem, kiedy się tak uniosłem. Wszystko we mnie buzowało, a ja czułem, że nadciąga mój limit. Do tego widok swojej byłej miłości, która teraz przez ciebie płacze, nie należy do najprzyjemniejszych.
-Diane.. Nie rób sobie już nadziei. Ja swoja straciłem dawno.. -Nie chcąc jej nawet dać dojść do słowa, kontynuowałem.- Jestem zakochany w Alice. Być może to jest chwilowe zauroczenie, ale to o nią mam zamiar walczyć ponieważ widzę, że jest tego warta!
Nastała nieubłagana cisza a ja pozwoliłem jej odbiec. Nie byłem w stanie już nic powiedzieć, a mój wzrok był zatrzymany na ziemi. Tym bardziej bałem się odwrócić, by zauważyć reakcje Alice. Pragnąłem jej to powiedzieć gdy będziemy sami, a nie w taki sposób.
ALICE
Gdy tylko on był przy mnie, ten dziwny ból zanikał a pojawiała się błogość. Nie spodziewałam się tego pocałunku, przez który chwile trwałam w osłupieniu. Jednak przez moje ciało przebiegł impuls, przez który mimowolnie odwzajemniłam pocałunek.
Gdy tylko on był przy mnie, ten dziwny ból zanikał a pojawiała się błogość. Nie spodziewałam się tego pocałunku, przez który chwile trwałam w osłupieniu. Jednak przez moje ciało przebiegł impuls, przez który mimowolnie odwzajemniłam pocałunek.
Nawet nie zauważyłam kiedy stał się taki namiętny i pełen pasji. Jednak z tego całego czaru, wydostał mnie załamany głos Diane. Co prawda, sprawiła mi ogromny ból, ale nie potrafiłam jej mieć tego za złe.
Siedziałam w ciszy, pogrążając się we własnych myślach przez ich słowa.. Czyli wiedziała. Meliodas pewnie też.. Pokręciłam szybko głową jakby sama do siebie, a na mojej twarzy gościł uśmiech, który rzadko kiedy znikał.
Tylko.. dlaczego Meliodas mi to zrobił? Zrozumiem jeszcze Diane, jest zakochana i robi głupie rzeczy, ale Meliodas? Wydawał mi się bardziej rozsądniejszy. Tak łatwo mu było skrzywdzić przyjaciela? A może on nie wiedział. Nie. Każdy ślepy nawet byłby w stanie powiedzieć, że King kochał Diane całym sercem, więc.. Dlaczego powiedział jej, że to o mnie będzie walczyć?
Nie rozumiem tego..
Pokochał mnie?
Widząc, że nie chce się odwrócić w moją stronę, sama wstałam idąc przed niego. Uniosłam jego twarz na wysokość swojej, obie dłonie trzymając na jego zaróżowiałych od zawstydzenia policzkach. Widziałam w jego oczach jak niecierpliwie wyczekuje odpowiedzi, jak bardzo liczy na to, by była ona pozytywna. Nie miałam serca go ranić..
Ale nadal jestem demonem.
-Muszę to przemyśleć, nie wiem co czuję. Bądź co bądź, nadal jestem demonem. Stworzeniem, które całe życie zabijało nie przejmując się ludzkimi życiami, uczuciami. Najpierw poznajmy się bliżej.. Pewnego dnia, opowiem Ci o sobie, ale oczekuję tego samego w zamian.
Po tych słowach, cofnęłam obie dłonie, którymi wytarłam resztki łez, będąc już nieco uspokojoną. Chociaż samo wspomnienie o tym, niezmiernie mnie gnębiło. Nie chciałam, by King był smutny, lecz on.. To zrozumiał.
-Dobrze Alice, ale tak jak wspomniałem. Będę o ciebie walczyć ponieważ wiem, że warto. -Pierwszy raz od kiedy go poznałam, widziałam go tak zdeterminowanego, co szczerze powiedziawszy, dodawało mu tego czegoś, dzięki czemu byłby w stanie zdobyć nie jedną.
Nie mówiąc już niczego więcej, złapałam ponownie za jego dłoń, kierując się ku wyjściu z lasu. Szłam w stronę świateł, więc trudno by mi było się zgubić. Postanowiłam spędzić z nim ten dzień do końca, lecz przed tym jak wyszliśmy do ludzi, chłopiec zdjął z siebie swoją bluzę, którą na mnie nałożył.
-Chyba nie chcemy, byś zachorowała. -Już chciałam powiedzieć, że demony nie chorują, ale przerwało mi kichnięcie, więc postanowiłam w ogóle się nie odzywać. Wtuliłam się w dziwnie znajomy materiał, czując się, jakbym po raz tysięczny miała na sobie jego bluzę, a to było niemożliwe.
Podczas drogi po stoiskach, spoglądałam na niego kątem oka. Nie wiem czego szukałam w jego twarzy, choć bardziej skupiłam się na oczach, w których widziałam pewien błysk. Jednak nie to było dziwne, a to znajome uczucie, jakbym znów przeżywała to samo.. Nawet nie zauważyłam gdy nasze oczy się spotkały, a my staliśmy na przeciwko siebie, nadzwyczaj blisko.
Niemal natychmiast na moich policzkach pojawiły się delikatne wypieki, przez co szybko się odsunęłam idąc dalej. Nadal trzymając za jego dłoń, chłopiec był skazany na to, by za mną podążać.
-Alice, spokojnie! Nie pali się nigdzie! -Wołał do mnie wróżek, który zdezorientowany dotrzymywał mi kroku. Musiałam chwile odetchnąć od natłoku myśli, przecież to niemożliwe, bym kiedyś spotkała Kinga.
-A, tak.. Wybacz Kinguś. -Odpowiedziałam dopiero po pewnej chwili, zwalniając przy tym swoje tempo. Przez to wszystko, całkowicie zapomniałam o Meliodasie oraz Diane, choć to może i lepiej.. Nie wiem jak będę w stanie spojrzeć im w twarz po tym wszystkim.
Mimo tego, i tak nie miałam Kingowi nic za złe.
Podczas drogi po stoiskach, spoglądałam na niego kątem oka. Nie wiem czego szukałam w jego twarzy, choć bardziej skupiłam się na oczach, w których widziałam pewien błysk. Jednak nie to było dziwne, a to znajome uczucie, jakbym znów przeżywała to samo.. Nawet nie zauważyłam gdy nasze oczy się spotkały, a my staliśmy na przeciwko siebie, nadzwyczaj blisko.
Niemal natychmiast na moich policzkach pojawiły się delikatne wypieki, przez co szybko się odsunęłam idąc dalej. Nadal trzymając za jego dłoń, chłopiec był skazany na to, by za mną podążać.
-Alice, spokojnie! Nie pali się nigdzie! -Wołał do mnie wróżek, który zdezorientowany dotrzymywał mi kroku. Musiałam chwile odetchnąć od natłoku myśli, przecież to niemożliwe, bym kiedyś spotkała Kinga.
-A, tak.. Wybacz Kinguś. -Odpowiedziałam dopiero po pewnej chwili, zwalniając przy tym swoje tempo. Przez to wszystko, całkowicie zapomniałam o Meliodasie oraz Diane, choć to może i lepiej.. Nie wiem jak będę w stanie spojrzeć im w twarz po tym wszystkim.
Mimo tego, i tak nie miałam Kingowi nic za złe.
Tak przynajmniej sądzę..
-Alice, spójrz tylko na to. -Jego głos skutecznie wybawił mnie od myśli, a sama uniosłam głowę, wzrok zatrzymując na fajerwerkach. Wyglądały pięknie..
-Hopsa! -Usłyszałam głos wróżka tuż przy swoim uchu, by zaraz cicho pisnąć. Chłopiec wziął mnie w swoje ramiona, a następnie uniósł się nad ziemią, by polecieć w stronę najwyższego budynku w miasteczku.
Resztę nocy spędziliśmy w swoim towarzystwie, obserwując z dachu fajerwerki, które na nocnym niebie pięknie wyglądały. Wpatrywałam się w to wszystko, jakby zaklęta. Zapominając całkowicie o tym, że przez cały ten czas, trzymałam się z Kingiem za dłonie.
-Hopsa! -Usłyszałam głos wróżka tuż przy swoim uchu, by zaraz cicho pisnąć. Chłopiec wziął mnie w swoje ramiona, a następnie uniósł się nad ziemią, by polecieć w stronę najwyższego budynku w miasteczku.
Resztę nocy spędziliśmy w swoim towarzystwie, obserwując z dachu fajerwerki, które na nocnym niebie pięknie wyglądały. Wpatrywałam się w to wszystko, jakby zaklęta. Zapominając całkowicie o tym, że przez cały ten czas, trzymałam się z Kingiem za dłonie.
A może to tylko wymówka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mały zboczuszku jeżeli już czytasz nasze seksualne wypociny proszę zostaw komentarz inaczej nici z sexu nawet przez rok :<