czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 3

KING
Wszystko było, po staremu? O ile mogę tak nazwać pałętanie się Alice koło Kapitana w najbardziej skąpej spódniczce jaką miała. Cóż, szczerze mówiąc nie za wiele mnie to obchodzi.
Był piękny poranek. Lekkie chmury okrywały niebo, ogromne słońce dodawało otuchy a i lekki wietrzyk łagodził ciepłe oddechy słońca. Przetarłem zmęczone powieki i wstałem z łóżka by po chwili założyć na siebie, moją ulubioną ciemno-niebieską bluzę z wstawkami żółci i mięty. Nie patrzyłem nawet w lustro, nie zamierzałem się dobijać i to z samego rana. 
Zleciałem na dół i ujrzałem dość zabawny widok. Diane w swojej małej formie razem z Elizabeth przebierały Gowthera w różne sukienki. Kapitana i Ban'a nie widziałem więc zapewne gdzieś wyszli albo siedzieli w kuchni przygotowując się do nawałnicy klienteli która znając życie, pojawi się już niedługo. Alice albo jeszcze spała, albo siedziała z resztą chłopaków w kuchni. 
Nie obchodzi mnie to.
Przeciągnąłem się po raz kolejny i podszedłem do barku nalewając sobie do kufla, mojej ulubionej herbatki z kwiatów. Tak, to dziwne wiem. Od kiedy herbatę pije się w kuflu? Od kiedy ja tak robię.
- Kinguu~ - Poczułem jak moje nogi zamieniają się w watę, a serce wali jak oszalałe. Diane właśnie coś do mnie mówi! Spojrzałem na nią kątem oka, a widząc jej uśmiechniętą twarz miałem ochotę uderzyć się czymś twardym w głowę. Musiałem się otrząsnąć i myśleć poważnie, jak na Króla Wróżków przystało a nie zachowywać się jak zakochany kundel!
- Tak, Diane? Coś się stało? - Spytałem kompletnie pozbawiony emocji. 
- Kingu, dobrze się czujesz? - Spojrzała na mnie zdezorientowana, a ja nie byłem w stanie wydusić ze swoich ust chociażby jednego durnego słowa. Ona za bardzo mnie onieśmiela.
- To nie ważne. Chciałaś ode mnie czegoś konkretnego? - Pewnie znowu coś o Meliodasie..
- Już za kilka dni odbędzie się Letni Taniec * i chciałam się zapytać czy... znaczy no wiesz. - Jej policzki pokrył róż, a mi serce waliło jeszcze szybciej niż na samym początku kiedy wypowiedziała moje imię słodkim głosem.
- Do konkretów proszę. - Ponagliłem. Czy ona chce mnie zaprosić? 
- Czy idzie tam Kapitan? - W tym momencie moje serce po raz kolejny się rozbiło. Mogłem się tego domyśleć chociaż i tak w głębi duszy liczyłem, że wybiorę się tam z Diane. Niestety po raz kolejny będzie mi dane oglądać ich razem, świetnie bawiących się w swoim towarzystwie. 
- Tak. Ale o takie rzeczy powinnaś pytać raczej jego nie mn.. - Przerwała mi mocnym uściskiem.
- Tak się cieszę! Dziękuję ci Kingu! - I puściła mnie by po chwili wbiec do kuchni. Nie powiem, bardzo się cieszyłem że wpadła w moje ramiona ale po raz kolejny zostałem zraniony.
Czasami na prawdę się zastanawiam, co takiego złego zrobiłem że los pokarał mnie nie odwzajemnioną miłością? Kochałem Diane od wielu, wielu lat. Cały czas starałem się jej pomagać, ale tak żeby tego nie zauważyła. Byłem jej cichym obrońcą. Zależało mi na niej i na spędzonych chwilach w jej towarzystwie. A tym czasem co otrzymałem? Rozpalone ostrze zostało wbite w moje drobne serce, z prędkością światła niczym rozpędzony meteor.
Dlaczego się znowu zjawiłaś...?
Czasami mi tylko się śniło..
Lecz teraz me życie zburzyłaś...
Minęło kilka dni, a ja nadal nie mogłem się pozbierać. Mimo wszystko, nie okazywałem swoich uczuć tak jak zawsze i tylko spałem popijając kwiecistą herbatkę. Po jakimś czasie zauważyłem tą dobrą stronę Alice. Była uprzejma, kulturalna i śmiała się nawet z tych beznadziejnych dowcipów Kapitana. Świetnie sprawiała się w roli kelnerki oraz troskliwej koleżanki. Zdziwiłem się, że tak szybko zdobyła zaufanie całej naszej paczki, no ale heej, tak patrząc przez pryzmat czasu sam zaufałem jej po kilku czułych wypowiedziach przy butelce  wina. Mówiła, że się nie upije ponieważ jest demonem ale ja sam dobrze wiedziałem, że jeszcze chwila a zaśnie na siedząco. Tak śmiesznie się śliniła, a ja nie miałem serca jej tego powiedzieć. Nie chciałem aby się zawstydziła. 
Była na prawdę piękną osobą, nie bez powodu nosi przydomek Bogini Pokusy prawda?
ALICE

Kolejny poranek, i kolejny dzień spędzony w towarzystwie Grzechów. Cały dzień pracy oraz rozmów o Letnim Tańcu. Za grosz nie rozumiałam, dlaczego dziewczyny tak bardzo są tym podekscytowane.
 Do tego King.. I te jego przygnębiające oczy. Co prawda, spędzałam z nim ostatnio wiele czasu, nawet mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że zbliżyliśmy się okropnie. Z każdym dniem próbowałam zrozumieć jego uczucia, nawet sama nie myśląc o swoich, choć.. Zabolało mnie, gdy Diane poprosiła Meliodasa, żeby z nią poszedł..

-Kapitanie! -Krzyczała Diane już od samego progu kuchni, by w trakcie zbliżania się do Meliodasa, po prostu na niego skoczyć. 

Mój wzrok mimowolnie podążył do tamtej dwójki, choć wiedziałam, że tak nie wolno i powinnam dalej gotować z Banem. Ale po prostu nie potrafiłam. Każda sekunda gdy Diane leżała na Meliodasie przeciągała mi się niczym wiek. Nie godzina. A wiek! 

-Tak Diane? O co chodzi? -Meliodas jak zawsze emanował swoim spokojem oraz pogodą ducha. Jednak zaraz odetchnęłam z ulgą. Blondyn się podniósł, oraz odłożył dziewczynę na ziemię, poprawiając koszule. 
Nie tylko on czekał na odpowiedź, ale i ja. 

-Ano.. Bo widzisz Kapitanie.. -Pierwszy raz widziałam Diane w takim stanie. Zaróżowione policzki, zabawa włosami, aura niewinności.. Jak nic go podrywała. Nie żebym coś do tego miała, w końcu, nie łączyło mnie z Meliodasem nic szczególnego.. 

A przynajmniej nie z jego strony...

-Chciałbyś się wybrać ze mną na Letni Taniec Kapitanie? 
-Um.. Jasne. Czemu by nie. Może być zabawnie, Diane.


Już samo wspomnienie o tym boli jak cholera, a to dopiero początek. - Która to.. -Mruknęłam do siebie, nadal nie podnosząc się z łóżka, które było tylko wolne w godzinach pracy.
Aktualnie to był dzień Letniego Tańca.
Diane poszła z Meliodasem. Gowther z Elizabeth. A Ban.. z Hawkiem.

Jestem sama z Kingiem..

Podniosłam się z łóżka sprawdzając godzinę. - Jeszcze dwie godziny do rozpoczęcia, pewnie reszta już wyszła. -Nawet nie będąc świadomą uśmiechu, który posiadałam, stałam przy szafie, o dziwo wiedząc co chce ubrać.
Nawet nie zwracałam uwagi na to, co zakładam.

Daj mi chwilę..

Wsadziłam kolejną wsuwkę we włosy, by grzywka nie mogła zakrywać mi oczu, które rzadko kiedy pokazywałam.

Dlaczego..

Poprawiłam raz jeszcze materiał na piersiach, podczas schodzenia po schodach. Jedynie słabe światło księżyca, oświetlało wnętrze karczmy, a do tego jeszcze go..
Stałam niedaleko obserwując jego sylwetkę z niemałym uśmiechem. Sama nie wiem dlaczego, ale po prostu podeszłam do niego chwytając za ramię.

-Chodźmy razem King. -Nawet nie musiałam się przebierać, ani szykować.

Wiedziałam, że tak będzie?

Miałam na sobie yukate, która była koloru fioletowego, który tylko podkreślał kolor moich włosów. Wzór był jeden, ogromny biały smok po lewej stronie.
Włosy były upięte w wysoki kucyk, a grzywka odsłaniała moje przenikające przez wszystko, oczy. Nie potrzebowałam makijażu, choć przyznam, że się postarałam..
Właśnie, postarałam. Tylko dla kogo? Co prawda, jestem demonem, ale odbijać Diane chłopaka nie będę więc..

Mimowolnie się uśmiechnęłam, zdając sobie z czegoś sprawę.- Hej, King. Pójdziemy pooglądać razem fajerwerki? Mogę nas zabrać na najwyższy dach w tym mieście, co ty na to.

I tak oto, zaczyna się historia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mały zboczuszku jeżeli już czytasz nasze seksualne wypociny proszę zostaw komentarz inaczej nici z sexu nawet przez rok :<